Przejdź do zawartości

Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
170

śmiertelnego swego wroga. Ale czy ta kochająca drugich istota umiała kochać siebie, czy znała uczucie miłości własnej? O! nie, serce jej było zbyt proste a umysł mało swojem ja zajęty. Od kiedy została żoną Jerzego Osborn’a cóż było jej udziałem jeżeli nie ubóstwo, upokorzenie, odmawianie sobie wszystkiego, po święcenie bez granic i cierpkie wyrazy w nagrodę zaparcia się siebie? Zawsze muszą być ubodzy i bogaci — mówią z puharem w ręku ci, którym się szczęście w życiu uśmiecha. Prawda niezaprzeczona! Ależ nie zgłębiając tajemnych wyroków sprawiedliwości boskiej pomyślcie niekiedy że Opatrzność, otaczając was dostatkiem i bogactwy, nakazuje wam miłosierdzie względem tych, którzy w nędzy żyć muszą.
Amelja z wdzięcznością przyjmowała okruchy ze stołu teścia, żeby ojca od głodu zabezpieczyć. Nie tylko się na to nie skarżyła, ale skłonna do poświęceń dla drogich sobie istot, uważała tę ofiarę jako święty obowiązek, przed którym cofać się byłoby grzechem. Dawniej kiedy Żorż był jeszcze przy niej, ileż to nocy bezsennych strawiła pracujac dla dziecka, które ani podziękować jej nie mogło! Ile niewygód, umartwień i niedostatków przenieść musiała ażeby rodziców życie wygodniejszem uczynić! Wśród tych poświęceń, o których nikt oprócz niej nie wiedział, Amelja nie myślała wcale o oszczędzaniu swojej miłości własnej, tak jak i drudzy o to się nie troszczyli; zawsze była przekonaną, że los jej lepszy jest daleko od tego, na jaki zasługuje.
Tak więc pierwsze chwile życia Amelji zdawały się zapowiadać swobodniejszą przyszłość od tej, jaka ją