Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
299

Ze zmianą właściciela zaszły naturalnie pewne korzystne zmiany w domu. Becky nie opuściła żadnej zręczności żeby się nad każdą rzeczą unosić, ilekroć rozmawiała z baronetem. Co zaś do małego Rawdona, którego dzieci wszędzie oprowadzały, to był w takim zachwycie, jak gdyby go nagle przeniesiono do jakiegoś zaczarowanego pałacu z Tysiąca i jednej nocy. Długi szereg galerji i pokojów napełnionych obrazami, porcelaną, gipsowemi odlewami itd., wszystko to razem upajało małego gościa. Dzieci wprowadziły go nakoniec do pokoju — do którego zwykle ze strachem się zbliżały — gdzie umarł ich stary dziadek.
— A któż-to był ten dziadek? — zapytał zdziwiony chłopiec.
Dzieci opowiedziały mu że to był człowiek bardzo stary, że go wożono w fotelu na kółkach, że ten fotel stał w oranżerji w głębi ogrodu, od czasu kiedy ich dziadka zawieziono daleko, daleko, do kościoła, którego wierzchołek widać było po nad drzewami parku. W ciągu tego opowiadania dzieci zaprowadziły Rawdonka do oranżerji, żeby mu fotel dziadka pokazać.
Przez kilka dni Pitt oprowadzał również brata co rana żeby mu pokazać wszystkie zmiany świadczące o jego wysokim rozumie i głębokiej znajomości w rzeczach gospodarstwa, administracji i ekonomji domowej. Podczas tych wycieczek konnych lub pieszych bracia rozmawiali o rzeczach, które zarówno ich obu interesować mogły. Pitt powtarzał bratu na wszystkie tony że te roboty i różne zmiany zmusiły go do zaciągnienia dosyć znacznych pożyczek, i że posiadacz ziemski