Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
279

miejscu. Wierność, miłość, stałość — nic wreszcie wzruszyć Amelji nie mogło; zdawałoby się że zamykała uumyślnie oczy żeby właśnie tego uczucia nie widzieć.
— Ameljo! — zawołał nagle wród ciszy nocnej, pamiętaj że ja ciebie tylko jedną kochałem i że dziś jeszcze całym dla mnie światem jesteś; pomimo twego lodowatego serca, pomimo twej obojętności na moje starania, jakiemi cię otaczałem w nieszczęściu, pomimo uśmiechu, który ci igrał na ustach w chwili naszego pożegnania, jak gdybyś już o mnie myśleć przestała przedtem jeszcze, kiedyśmy się rozstać mieli.
Amelja uczułaby niewątpliwie głęboką litość gdyby mogła była widzieć jak bolesną ranę zadała biednemu majorowi, który szukał obecnie ulgi w odczytywaniu jej listów, zaproszeń i wszystkich kartek, na którvch znajdowało się cośkolwiek jej ręką nakreślonego. Zacząwszy od listów pisanych o interesach, a mianowicie w kwestji owego funduszu, który jak się zdawało, został Amelji po jej mężu, aż do najkrótszych bilecików, wszystko owiane było jakimś chłodem i nie wiele zostawiało nadziei.
Gdyby się była znalazła jakakolwiek istota, zdolna czytać w sercu majora i ocenić jego delikatne i szlachetne zachowanie się wzlędem tej, którą kochał, kto wie, możeby wówczas urok, jaki w jego oczach otaczał Amelję, byłby się zmniejszył z czasem i miłość jego przybrałaby o wiele spokojniejszy charakter. Ale major nie miał innych poufnych stosunków nad te, w jakie wciągnąć go chciała próżna Glorwina, a tej podobno mniej chodziło o to ażeby w nim miłość obu-