Przejdź do zawartości

Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
250

Becky zachwycała się małą Matyldką, czteroletnią dziewczynką, w której widziała prawdziwego aniołka. Ale mały dwuletni chłopczyk, blady, z oczami wpadłemi i dużą głową, nie miej ją oczarował, jako wzór prawdziwej piękności i nieopisanego wdzięku.
— Bardzobym pragnęła — rzekła lady Joanna z westchnieniem — żeby moja matka przestała go lekami okarmiać, toby najlepiej na jego zdrowie wpłynęło.
Tu nastąpiły zwierzenia poufne, to niewyczerpane źródło rozmowy pomiędzy młodemi matkami. Zaledwie pół godziny upłynęło, a już najściślejsza przyjaźń łączyła te kobiety; wieczorem zaś lady Joanna powiedziała mężowi że bratowa jej jest najlepszą i najmilszą istotą w świecie.
Mając już córkę w ręku, nasza niezmordowana intrygantka natężyła wszystkie swoje siły żeby zawładnąć matką i pozyskać ją sobie. Przy pierwszej sposobności zbliżywszy się do lady Southdown. Rebeka naprowadziła rozmowę na temat starań, jakiemi zdrowie dzieci wątłych otaczać należy. Synek jej — mówiła, jest najwymowniejszym tego dowodem. Jeżeli go zachowała przy życiu, to tylko dzięki silnym dawkom kalomelu, bo lekarze caryscy już zupełnie byli o nim zwątpili. Dodała potem że miała już zaszczyt znać lady Southdown z opowiadań wielebnego pastora Wawrzyńca Grills, przy kaplicy May Fair, gdzie miała zwyczaj swoje religijne obowiązki spełniać. Nadmieniła także że pojęcia jej w rzeczach religji wielkim uległy zmianom dzięki szkole nieszczęścia, przez którą przechodziła. Dziś jedynem jest dla niej zadaniem oddalić się od