Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
80

wejściu i postępował spokojnie za resztą towarzystwa. Nie zwracał nawet uwagi na Rebekę i jej kawalera, co zaś do Amelji to znajdował ją tak piękną i dobrą, że zdawała mu się odpowiadać zupełnie świetnym przymiotom Jerzego. Byłoby mu zapewne przyjemniej mieć co innego aniżeli szale pod ręką, żadna przecież myśl egoistyczna nie przyszła mu nawet do głowy. I nie mogło być inaczej. Jakżeby Dobbin mógł nie czuć się zadowolonym widząc że jego przyjaciel tak dobrze się bawi? Nosił więc powierzone mu szale i patrzył na młodą parę z ojcowskiem prawie uczuciem. Nic tam zresztą nie obudzało najmniejszej ciekawości kapitana Dobbin: tysiące kolorowych świateł, liczns orkiestra, wykonywająca pod złoconym kjoskiem najpiękniejsze melodje, śpiewacy, tańce, skoczki biegające po linie, butelki porteru, altany i namioty gdzie sprzedawano cienko jak papier pokrajaną szynkę: wszystko to było zupełnie Willjamowi Dobbin obojętnem.
Z białym kaszmirowym szalem Amelji na ręku, kapitan zatrzymał się przed estradą gdzie mistress Salmon śpiewała „Bitwę pod Borodinem.“ Była to kantata napisana na korsykańskiego awanturnika, którego szczęście zaczynało już opuszczać. Kiedy się ztamtąd oddalał Dobbin zaczął nucić piosnkę którą Amelja śpiewała w Russel Square wchodząc do salonu, ale głos jego był tak podobny do głosu puszczyka, że nie mógł sam powstrzymać się od śmiechu.
Nasze młode pary przyrzekały uroczyście, że do końca wieczora nie będą się oddalać od całego towarzystwa, ale w ogrodach Vauxhalu tak łatwo się za-