Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
62

bre wiadomości w gazecie, cukier drożeje, cena się podnosi?
Inny znowu dawał mu do rozwiązania następujące zagadnienie: Jeżeli funt świec kosztuje czternaście groszy i pół, ile może być wart Dobbin?
Wszystkie to koncepta wywołały głośne oklaski mądrych paniczów, według których handel drobiazgowy jest hańbiący i ledwie na pogardę i szyderstwo zasługiwać może.
— Twój ojciec, Osporne — rzekł młody Dobbin zwracając się do malca, który tę burzę wywołał — twój ojciec przecież nie jest niczem więcej jak prostym kupcem.
— Mój ojciec — odpowiedział tamten z dumą — jest szlachcicem i umie utrzymać się godnie na swojem stanowisku.
William Dobbin usiadł sam jeden na drugim końcu dziedzińca i resztę dnia tego smutnie przepędził, nie biorąc udziału w żadnej zabawie. Któż nie przypomina sobie smutnych i gorzkich chwil w dzieciństwie? Któż silniej od dziecka potrafi odczuć niesprawiedliwość? Kto bardziej od niego obawia się szyderstwa? Kto głębiej chowa w sercu uczucie wdzięczności, kto żywiej czuje wyrządzoną mu krzywdę? i my częstokroć nie obawiamy się męczyć i prześladować tych biednych młodych istot! Za cóż? Za błąd w rachunku, albo też za przeklętą łacinę.
William miał tyle z Alwarem trudności że będąc umieszczonym w najniższej klasie, widział się prawie zawsze wyprzedzonym przez drobne dzieciaki, wpośród