Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
308

nia się z synowcem, przed którem drzwi domu były szczelnie zamknięte. Kiedy miss Crawley wyjeżdżała na spacer, jej bratowa zakrywała sobą okno powozu; kiedy się kazała ręcznym wózkiem wozić, pani pastorowa była na prawem, a miss Briggs na lewem skrzydle. Przy spotkaniu z Rawdonem straż przyboczna tak ściskała swoje szeregi, że najniższe ukłony kapitana pozostawały niepostrzeżone.
— Zdaje się że pobyt nasz w Brighton nie na wiele nam się przyda — mawiał Rawdon do żony z wyrazem pewnego zniechęcenia. — Nicbyśmy na tem nie stracili geybyśmy byli pozostali w Londynie.
— Lepiej w dobrym hotelu w Brighton, jak w więzieniu za długi w Chancery Lane — odpowiadała zawsze wesoła Rebeka. Pomyśl tylko o tych dwóch urzędnikach, co przez cały tydzień prawie odbywali straż honorową przy drzwiach naszego domu. Prawda że towarzystwo, w którem tu żyjemy, jest niesłychanie nudne, ale przyznaj, że całe to kółko nierównie jest znośniejsze od tamtych aniołow stróżów.
— Co mnie dziwi — rzekł melancholicznie Rawdon — to to że mnie tu nie wytropili i dotąd nie ścigają.
— W każdym razie — mówiła dalej Beckey — nie masz prawa narżekać na to żeśmy tu przyjechali. Nie zapominaj że Osborne i Joe zasilili nasz woreczek.
— Tak, ledwie będzie czem zapłacić rachunek w hotelu — przerwał Rawdon tonem żałośnym.
— A na cóż płacić? — odrzekła Rebeka.
Lokaj Rawdona zachował najlepsze stosunki ze sługami, miss Crawley i miał nawet rozkaz od swego