Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
184

— No i cóż? Co tam się robi, moja kochana Firkin? — spytała nadchodzącą służącę.
— Coraz gorzej, miss Briggs — odpowiedziała Firkin smutnie kiwając głową.
— Czy nic jej się nie polepsza?
— Kiedy trudno się dowiedzieć; raz jeden tylko przemówiła do mnie, a kiedym się jej zapytała czy jaką ulgę czuje, odpowiedziała mi: — Milcz, stul gębę! — Oh! miss Briggs, nigdym nic podobnego przewidzieć nie mogła!
— Co to jest za jedna miss Sharp? Jak ci się zdaje, moja poczciwa Firkin? Kiedym się wesoło z przyjaciółmi bawiła w święto Bożego Narodzenia w domu wielebnego Lionel’a Delemarre i jego zacnej żony, ani mi przez myśl nie przeszło że zastanę tu jakąś obcą osobę obok tej drogiej Matyldy, którą od tylu lat całem sercem ukochałem. Ah! to okropne!
Miss Briggs, jak to można było zauważyć, miała nastrój ducha przeważnie sentymentalny. Przed kilku laty wylała tę czułostkowość w małym zbiorku poezji pod tytułem: „Pienia słowicze,“ które ogłosiła drukiem, zebrawszy przedtem pewną liczbę prenumeratorów.
— Otóż ja powiadam że ta dziewczyna zupełnie im głowy pozawracała! — mówiła Firkin — Sir Pitt chciałby ją także zatrzymać, ale nie może nic siostrze odmówić. Mistress Bute, tak jak i wszyscy, żyć bez niej nie może. Pan Kapitan kocha ją szalenie, a jego brat nie posiada się z zazdrości. Od czasu jak miss Crawley zachorowała, nikogo oprócz niej znieść przy sobie