Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
175

— Piękne mi postępowanie honorowego człowieka! Dowiedziałem się dokładnie o wszystkich pańskich sprawach z lordem Tarquim, z kapitanem Crawley, z panem Deucace i całą kompanją. Radziłbym waćpanu mieć się na ostrożności!
Pan Osborne miał zwyczaj wymawiać imiona arystokratyczne z pewną rozkoszą i z naciskiem przesadnym, układając usta jak pijak na widok dobrego wina. W obcowaniu z wielkimi tego świata nie skąpił tytułów i oddawał co się komu należy, jak przystoi angielskiemu poddanemu z liberalnemi pojęciami. Potem otwierał zwykle dykcjonarz parów, obejmujący w porządku alfabetycznym spis znaczniejszych rodzin angielskich, a obeznawszy się dobrze z historją rodu potomka którego miał szczęście spotkać lubił tę znajomość wspominać przy każdej wydarzonej sposobności, co go w opinji córek szczególnie dosyć wysoko stawiało.
Jerzy zmieszał się trochę usłyszawszy wymienione nazwiska, bo się obawiał żeby wiadomość o przegranych pieniądzach nie doszła aż do ojca: ale stary uspokoił go trochę przybierając ton coraz łagodniejszy:
— Ja rozumiem dobrze — mówił dalej — co to jest być młodym. Owszem, życzę sobie żebyś żył w najlepszem towarzystwie i cieszę się gdy cię widzę na właściwem miejscu.
— Dziękuję ojcu — podchwycił Jerzy — dziękuję! Nie z próżnym to woreczkiem można żyć z ludźmi wielkiego świata, a niech ojciec zobaczy co tu jest wewnątrz.
To mówiąc Jerzy wyjął z kieszeni jedwabny, roboty