Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
162

Skromne i ciche dziewczątko, jak ptaszę tulące się pod skrzydłem matki, pędziło życie spokojne w rodzinnem gniazdeczku.
Matka Amelji poświęcała swój czas zajęciom gospodarskim i wycieczkom do magazynów dostępnych bogatym damom londyńskim. Ojciec zatrudniał się, jak zwykle, operacjami giełdowemi w City, gdzie w owym czasie, kiedy ogień wojenny obejmował całą Europę, rozstrzygały się najżywotniejsze interesa mocarstw europejskich. Kurjer ówczesny liczył dziewięć tysięcy abonentów. Każdy dzień wielkie przynosił wypadki: Dziś ogłaszają bitwę pod Vittoria, potem znowu pożar Moskwy; tu słychać głos roznosiciela gazet: Bitwa pod Lipskiem — sześćkroć sto tysięcy walczących — porażka Fraucuzów — dwakroć sto tysięcy poległych. W takich okolicznościach nie można było się dziwić że papa Sedley przychodził często do domu z twarzą zafrasowanego człowieka.
Burze polityczne nie zmieniły jednak zwyczajów domowych w Russel Square. Wszystko tam szło dawnym torem. Porażka pod Lipskiem nie zmniejszyła liczby półmisków, które Sambo przynosił z kuchni; armje sprzymierzonych wkraczały do Francji, a odgłos dzwonka o piątej godzinie oznajmiał domowym że objad na stole. Przyszła nakoniec wiadomość o abdykacji Napoleona. Amelja przesłała niebu modlitwę dziękczynną i skakała z radości. Losy Europy o tyle ją obchodziły, o ile mogły wpłynąć na wyjście pułku, w którym służył Jerzy, na linję bojową. Z zawarciem pogoju wszelka obawa w tej mierze znikała. W pojęciu Amelji Jerzy