Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tej złudy, choć wiedziała dobrze, że Angelika zawdzięcza obecny swój wygląd zaczarowanej róży; przeciwnie nawet, chętnie mówiła z nim o jego żonie i opowiadała mu, jak korzystnie wpłynęły na zmianę przykrego charakteru księżniczki wszystkie nieszczęścia, jakie spadły na nią w ostatnich czasach. Pragnąc osłodzić Bulbie długą rozłąkę z żoną, zacna Wróżka raz po raz dosiadała laseczki, w jednej minucie robiła sto mil, w następnej była już z powrotem i przynosiła stęsknionemu Bulbie pozdrowienie od Angeliki, czem sprawiała biednemu grubasowi niewymowną radość.
Zgadujcie teraz, kto oczekiwał nadciągającego orszaku na ostatnim popasie przed Blombodyngą w pięknej książęcej karecie? Oto Angelika, która dojrzawszy zdaleka Bulbę, jak ptak frunęła ku niemu i rzuciła się w jego ramiona, okrywając go tysiącznemi pocałunkami. W przelocie zdążyła jednak dygnąć przed królewską parą, jak tego wymagał ceremonjał dworski. Dzięki działaniu zaczarowanego pierścienia Bulbo wydawał się jej wprost czarującym, a że i ona przypięła do modnego swego kapelusza czarodziejską różę Czarnej Wróżki, więc nie dziw, że wydawała się Bulbie prześliczną. Poprostu oboje byli sobą zachwyceni.
Sute śniadanie czekało już na królewską parę i jej dwór. W śniadaniu tem wzięli udział: wielki kanclerz, feldmarszałek Zerwiłebski, hrabina Gburya-Furya i wielu jeszcze innych panów i pań. Czarna Wróżka siedziała po lewej stronie króla, naprzeciw Bulby i Angeliki.
Wszystkie dzwony biły radośnie z wież kościelnych, zewsząd dochodziły wiwaty, wznoszone na cześć króla i królowej. Raz po raz rozlegały się wy-