Strona:Włodzimierz Bzowski - Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wym i będącą z nim w jedności działania spółkę ziemską. „Drobne te spółki — powiada Bernhard — i z gospodarczego i z moralnego punktu widzenia prowadzą piękną pracę: dla Niemców te spółki są bardzo niebezpieczne.” Zdarza się, że te spółki kupują majątki i od Niemców i rozparcelowują sąsiadom.
W ostatnich latach, począwszy od 1896 r., walka prowadzona była przez naszych rodaków z zupełnem powodzeniem. Przyczyniły się do tego bardzo spółki parcelacyjne. Bezprawie wywłaszczeniowe naturalnie pogarszało naszą sprawę.
Potężną bronią z naszej strony było umiłowanie ludu polskiego do ziemi, ta gorąca przemożna siła pragnienia własnego zagona… Szli bezrolni i małorolni na długotrwałą żmudną pracę kopalnianą wgłąb Niemiec, szli na roboty rolne sezonowe „na Saksy”, i za mozolnie wypracowany grosz, latami nadsyłany lub przywożony do ojczystych Banków ludowych, odzyskiwali, przy pośrednictwie polskich spółek, często z rąk niemieckich ziemię, co naszych pierwszych królów wypiastowała.
Ale najlepsze chęci i umiłowanie zagona przez ogół bez niezbędnego zjednoczenia i bez umiejętnego kierownictwa nie byłyby w stanie wytworzyć niezbędnej dla należytego odporu siły. Potrzebni byli wodzowie, którymby ogół mógł zaufać i pod ich kierownictwem działać. I oto w społeczeństwie poznańskiem wyrastają ludzie, którzy do pamięci u potomnych do przyznania im wielkiej zasługi wobec Boga i Ojczyzny, mają nie mniejsze prawo, niż dawni wodzowie, prowadzący zbrojne hufce na pole chwały. Wśród tych ludzi szczególnie wybitne miejsce zajmują: