Strona:Włodzimierz Bzowski - Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przy wysokiej oświacie tamtejszych gospodarzy, przy żywo w sercach bijącem poczuciu narodowem, nakazującem wytężoną pracę społeczną, udowadnia się tam łatwo. Oto wielki budynek piętrowy, rzucający się przy wejściu do wsi w oczy, choć na jej końcu jest zbudowany. To właśnie jest dowód, o który chodzi. Gmach dwupiętrowy mieści w sobie spółkową suszarnię cykorji, która w tych stronach opłaca się, wspólny śpichrz i młyn, piekarnię oraz elektrownię, dającą siłę wspomnianym przedsiębiorstwom. Podstawą dla wymienionych spółek było, jak i wszędzie być powinno, stowarzyszenie pożyczkowo-oszczędnościowe, które łączy gospodarzy dwóch jeszcze wsi prócz San. Założono je 20 lat temu. Już w 1910 roku do stowarzyszenia tego należało 170 gospodarzy, a obrót kasowy dochodził do pół miljona koron. Pożyczki udzielane są na 5 procent, od wkładów płacą 4 i pół procent.
W 1900 roku zbudowano spółkową suszarnię cykorji, którą w kilka lat potem znacznie rozszerzono. Dawniej gospodarze odstawiać musieli swoją cykorję do odległej prywatnej suszarni, naturalnie „za psie pieniądze”. Wspólna suszarnia zapewniła wytwórcom zyski, idące dotychczas do obcej kieszeni. Koszt budowy suszarni wynosił 70 tysięcy koron (korona 40 kop.), część tych kosztów pokryto z udziałów członkowskich, które w 8 lat po założeniu suszarni wynosiły blizko 30 tysięcy koron, część pożyczono, wreszcie część otrzymano jako zasiłek od głównych stowarzyszeń krajowych. Wypłata za cykorję dostarczaną do własnej suszarni jest o wiele wyższą, niż dawniejsze wypłaty