Strona:Włodzimierz Bzowski - Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łania pracowników. I to jest oczywiście lepiej — lud światły swoje życie społem poprawia, i robi to w całym kraju, w każdej wsi. U nas było dotychczas inaczej. Gdyby nie człowiek wyjątkowego serca i umysłu, niestartej energji — Lisków do dziś dnia byłby zapadłym i nieznanym kątem. Tak u nas nieliczni pchali życie naprzód, a ogół był jeszcze obojętny, bo ciemny.


∗             ∗

Sany. Znana w Czechach wieś Sany liczy około 700 mieszkańców, niezbyt „z przyrodzenia” zamożnych, gdyż gospodarze posiadają przeciętnie około 10 do 20 morgów ziemi, najbogatszy ma 60 morgów. Jeżeli dziś gospodarzy tamtejszych nazwać można zamożnymi, to nie dzięki obfitości ziemi, której im nie przybyło, ale dzięki niezwykle rozumnej i zgodnej pracy społecznej.
Utrzymanie zasady pomocy wzajemnej bije w oczy nietylko w dziedzinie pracy społecznej, ale i ściśle rolniczej. Uzyskanie wysokich plonów i dochodów z roli, bez stowarzyszenia się w pewnych razach, także jest niemożliwem. Rzucanie się na spółkowe przerabianie płodów, a niezapewnienie sobie wysokich zbiorów tych płodów, byłoby bardzo złem zrozumieniem własnego interesu. Ziemie, naprzykład, potrzebujące drenowania, a niezdrenowane, nie mogą być prawdziwie urodzajne. Czescy rolnicy rozumieją tę sprawę doskonale: w Sanach istnieje spółka drenarska, do której należą gospodarze z 16 okolicznych wsi. U nas w jednej wsi trudno się do czego zmówić, a tam gospodarze z 16-tu wsi przeprowadzają za wspólnem porozumieniem doniosłe dla wszystkich ulepszenia.