Strona:Włodzimierz Bzowski - Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie było człowieka, interesującego się choć trochę rozwojem życia wsi polskiej ku lepszemu, któryby o Liskowie nie słyszał, nie było czytelnika gazet wiejskich, któryby o Liskowie nie czytał, ba! przecież się zbierali ludzie w gromady i jako wycieczki zbiorowe jeździli zwiedzać zaciszną a tak osobliwą wieś Lisków.
W całej Polsce, bo i w Galicji, i w Poznańskiem, i gdzie tylko troska o przyszłość Polski kołatała się w sercach rodaków, wszędzie głośnym stał się cichy Lisków.
Osobliwa wieś!
Bywało, że jaka wioska polska, ustronna i szerszemu ogółowi nieznana, stawała się głośną, mówili i pisali o niej, bo spotykało ją, naprzykład, okropne nieszczęście, wsi polskiej niestety tak dobrze znane: pożar strawił ją całą akurat po żniwach, albo wylew Wisły nieujętej, przez nie samodzielny choć gospodarny naród, w karby obwałowania, sprowadził z wiosną klęskę na ludność miejscową.
Różnemi drogami chodziły losy naszych wiosek.
Bywało, że nie z nieszczęścia przypadkowego, ale z żywiołowo, w zrządzeniu losu, objawionej siły duszy polskiej, stawała się jaka wieś spokojna znaną.
Lisków był na obszarze Królestwa pierwszą wsią, która stałą się głośną z powodu powstałych i działających w niej wielu stowarzyszeń i zakładów społecznych. Stało się to za sprawą miejscowego proboszcza, księdza Wacława Blizińskiego. Wszystko, co tylko we wsi polskiej jest złego lub nieszczęsnego, nie było obcem Liskowowi przed kilkunastu laty. Przedewszystkiem ciemnota — ta najpoważniejsza przyczyna niedo-