Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Zawadzki - Obrazy Rusi Czerwonej.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powierzona trzoda. Mało bacząc na nie, bo na obszernych przestrzeniach mogą sobie bujać swobodnie, chłopcy grzeją się na słońcu, a w dniach dżdżystych ponakrywani płachtami i weretami[1], siedząc lub leżąc, przygrywają na wierzbowych fujarkach, plotą kapelusze ze świeżéj słomy żytniéj, lub gwarzą i przyśpiewują swobodnie, acz zawsze na tęskną nutę: bo właściwa pieśń ruska innéj nie zna.
Gdy jedziesz drogą, a szeroki pas kurzu, widny zdaleka, wężem zacznie się zwijać i wznosić za twym wozem, wnet wszystkie głowy zwrócone w tę stronę, wypatrywać będą podróżnego i przyglądać mu się ciekawie. Ciekawość, to wrodzony przymiot człowieka, a cóż dopiero na jednostajnym stepie! Gdy się zbliżysz, zdejmą skwapliwie kapelusze, mniejsze dzieci pokłonią się aż do ziemi i wszyscy jednogłośnie powitają cię zwyczajnym pozdrowieniem:
― Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
― Na wieki wieków, odpowiesz, a gdy oddalając się spojrzysz poza siebie, długo jeszcze i długo z za tumanu kurzawy zobaczysz w tę stronę zwrócone i poglądające za tobą ciekawe chłopięce twarze.
Odłogi kilkoletnie co bujniejsze zarastają bodiakami, o blado-różowém kwieciu. Jak karłowaty nieprzejrzany las rozciąga się w około ten pstrobarwny kobierzec, nad którym snują się role pszczół, muszek i owadów, szukających miodu w różanych główkach badyli. Mnóstwo zajęcy kryje się w tym gąszczu, szczególniéj w późniejszéj jesieni, gdy zebrane pokosy hreczane nie dają już przytułku, a myśliwi wypłoszą je z pooranéj roli.

Przy obfitości paszy, bądź na ścierniach, bądź na odłogach, mało stosunkowo gdzie zdybiesz się z obszarami takiemi, co nigdy pługiem nietknięte, wyłącznie na pastwiska są przeznaczone. Grunt podolski więcéj suchy, małą stosunkowo ilością rzek skropiony, nie obfituje w łąki, niema széroko rozlanych moczarów, na którychby wymakały zasiewy i ziemię do uprawy pługiem czyniły niezdatną. Trzypolowe gospodarstwo daje obfitość odłogów, a urodzajność ziemi, któréj uprawa nie wymaga mozołu, choć dobrze się opłaca, jest przyczyną, że cały niemal jéj obszar na orne obracają grunta. Nie bez tego jednak, żeby i tu nie przytrafiały się niziny, często na milę lub i więcéj rozległe; zwykle popławami zwane, więcéj moczarowate, czy to dla pobliża rzek lub większych stawów, czy dla nizkości i stoczystości położenia swego. Te niezawsze z korzyścią, zwłaszcza w latach mokrych, dają się uprawiać. Toż częściowo lub całe zostawiane odłogiem, wydają bujne pasze i wielką ilość siana. Na szczególniejszą zasługuje uwagę w téj okolicy step tego rodzaju, Pantelichą zwany. Na skraju obwodów tarnopolskiego i brzeżańskiego rozciąga się on na kilka mil wzdłuż i wszerz. Na moczarach, na wielkich, gęsto rozrzuconych kępinach, wylęga się tu niezmierna ilość wodnego ptastwa. Bujne trawy latem przed kośbą w pas się podnoszą. Z całego Podola stada karmnych wołów tu idą na letnią paszę, iżby się ostatecznie dotuczyły, a ztąd wyruszają na jarmarki do Wojniłowa, Kałusza, Żurawna, lub wprost do Ołomuńca i Wiednia. Ogromną ilość siana wydaje step ten rokrocznie, a przejeżdżając tędy już po zbiorze, na pustym jego widnokręgu ujrzysz tylko sterty z sianem, rozrzucone po całym obszarze. Gdy wjedziesz na step, a nie jesteś doskonale obznajomiony z jego położeniem, lub świadomego nie wziąłeś z sobą przewodnika, toś przepadł, jeśli raz tylko zboczysz z drogi. Będziesz wówczas kręcił się po stepie i jeździł dzień cały, a nie potrafisz wyjechać z tego jakby zaczarowanego labiryntu dróg, ścieżek i traw. A nic łatwiejszego jak zboczyć z drogi; niema tam bowiem ujeżdżonych szlaków. Na bujnym stepie każda droga zarasta jednakowo i staje się zaledwo znaczną drużyną, a drużyn takich krzyżują się na stepie miliony. Bieżą do każdéj sterty siana, do każdéj obory mnogich stad wołów, do porzuconych wreszcie po stepie karczemek. Gdy zjedziesz przypadkiem ze szlaku na jedną z drużyn takich, ta wyprowadzi cię nad trzęsawisko i urwie się, że nie wiesz którędy się zwrócić i dobrze jeszcze, jeźliś nie ugrzązł z końmi i wozem. Inną znów

  1. Płachty z grubego płótna, wyrobu domowego.