Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/48

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 44 —

    W wielkim świecie widać to wypada, ale jabym się trochę wstydziła...
    Wyszliśmy przed skończeniem, bo „Ma“ dostała migreny i niepokoiła się, żeby czasem Rozalia na złość nie dała „Stokrotkom“ gulaszu z obiadu, mogłoby im to zaszkodzić.
    Ach te służące, nigdy nie można na nich polegać!
    Zdziś już spał, i ciocia, i „Stokrotki“, ale Rozalii nie było.
    Pan Henryk musiał zawołać stróżki, żeby nam zrobiła herbaty i odgrzała co z obiadu.
    Wszyscy byli bez humoru, „Ma“ zabrała „Stokrotki“ i poszła spać, a „Pa“ pił piwo z panem Henrykiem i wkońcu powiedział:
    — Psiakość, nóżki baranie, to blaga ta muzyka dzisiejsza! Cóż mi to za opera, z której nic wygwizdać nie można. Moniuszko, ten ma kawałki ładne, Verdi to jest muzyka, można ją nawet wygrać nożem na pustej butelce... ale Wagner i jak się tam wabią... to zawracanie głowy porządnym ludziom i nic więcej...
    Tak, „Pa“ jest muzykalny, bo ile razy ja gram nowego walca, albo na podwórzu zagra katarynka, to on wszystko zaraz wygwiżdże...

    · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

    Niedziela. „Pa“ przy śniadaniu się irytował, że za wiele bierzemy walizek.