Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

złośliwe uwagi o różnych damach, a w szczególności pani Grabowskiej.
— Uważaj waszmość, jak sobie misternie pozalepiała dzioby na twarzy... Pono margrabianka Luhlli sprowadziła jej tę masę z Paryża...
Odwrócił się nagle: płomienne, uporczywe spojrzenie Izy spłynęło w niego warem. Uśmiechnęła się tkliwie i patrzyli teraz na króla, wychylonego z loży, na wielmożów, majaczących w błękitnawych obłokach kadzielnych dymów, ale widzieli tylko siebie.
Jakichś dwóch orderowych jegomościów, siedzących pobok Zaręby, traktowało półgłosem o niełasce Sieversa i nagłem jego odwołaniu z Polski.
— Biskup Kossakowski podstawił mu nogę i fajtnął — upewniał starszy, łysy.
— Bo mnie ta kwestya medalów wydaje się być tylko pozorem
— Ale to pewna, że Imperatorowa jest na nas zagniewana. Z jej to rozkazu Igelström nie złożył jeszcze królowi swoich credenciales. Grozi zerwaniem aliansu. Musimy przebłagać słuszny gniew wspaniałomyślnej Monarchini.
— Już o tem na Radzie wspominał hr. Ankwicz, on jest za wysłaniem deputacyi od Stanów. Nie pora już na odwłokę i deliberacye...
— Racya, Prusacy bowiem tylko czekają sposobnej okoliczności...
Tuż za nimi siedział König, pułkownik ułanów królewskich, z Cichockim.
— Czytałeś nowiny z Francyi? Te obmierzłe kró-