Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pożegnał się z nim, jak z rodzonym, i wyszedł śpiesznie.
U Barssów już na nich czekano. W małej stancyi na tyłach siedziała pani w dezabilu i z głową okręconą szalem, śliczna i wielce zgorączkowana. Przy niej znajdował się Mr. Volange, pod postacią kupczyka, podróżujący po Polsce z modnymi towarami, członek paryskiego klopu Jakobinów i może coś więcej. Za jego papierami miał wyjechać Zaręba, on zaś pozostawał na ten czas w domu Barssów, w charakterze dyrektora do córek. Snadź smakował sobie w tej roli, bo wesół był, jak szczygieł, i strzelał niezbyt doborowymi konceptami.
O świcie, przebrany nie do poznania i zgoła przemieniony, wyjechał Zaręba extrapocztą na Wiedeń, Moguncyę i Strasburg do Paryża.