Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uśpiły«. Rozśpiewała mu się dusza, nabrzmiała miłosną tęsknicą, i poniosła w upragnione raje, dawała skrzydła i tyle ognistej czułości, że łzy zaświeciły w oczzch dam i raz po raz zrywały się rzęsiste aplauzy, gdyż śpiewał wybornie i był porywająco piękny: smukły jak trzcina, blady, z błękitami w oczach, z włosem w nieładzie, z twarzą jakby wniebowziętą, dawał ze siebie postać rozśpiewanego Adonisa. Jego głos przenikał duszę czułością nabrzmiałą łzawemi suplikacyami. Wszak śpiewał tylko dla niej; wszak tylko z jej spojrzeń i uśmiechów brał wdzięczne lubych obietnic zapłaty...
Nawet panowie, zabawiający się kartami w ubocznym pokoju, zjawili się, znęceni śpiewem, a Rafałowicz, wypinając brzuch, nie szczędził pochwały:
— I na teatrze nie słyszałem trafniej oddanego śpiewu!
— Rozumie się na tem, jak prosię na fijołkach! — mruknął Trębicki.
— Kawaler musi mieć wielkie szczęście w amorach — zauważył cicho Węgierski.
— Tacy robią fortuny na swojej urodzie — zaśmiał się Sierakowski.
— Jemu w głowie zgoła co innego! — upewniał Barss, spoglądając na zegarek.
Zaś damy wprost jadły Konopkę oczami, nie szczędząc mu omdlewających spojrzeń, wabnych przyśmiechów i wielbiących słówek, że, wobec takiego powodzenia, rad śpiewał piosenkę za piosenką, jakie tylko umiał, a tem żarliwiej, iż piękna pani, w jakiejś przerwie, uprowadziwszy go do jadalni pod pozorem ochłodzenia