Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bawialni, pod piec, niby to admirował zabawiającą się młodzież, a w rzeczywistości patrzał na Barssową, siedzącą w kole dam. Pozostawał z nią w przyjacielskiej zażyłości, razem bowiem czytywali Russa, jednako płacząc nad nieszczęściami Heloizy i jednako wielbiąc jej stałość i wzniosłość, jednako też wierzyli w maximy rewolucyi francuskiej i razem upajali się marzeniami o przyszłem szczęściu ludzkości i panowaniu praw Natury. Aż przyszła miłość i Konopka pokochał ją najczulszem uwielbieniem i bezgraniczną tkliwością. Bezdomny po wyjeździe z kraju Kołłątaja, dziki, dumny, nieśmiały z ludźmi a szalony pijanemi marzeniami, nienawidzący wszelakiej przemocy, filantrop aż do zaparcia, dusza szlachetna, czysta i bohatyrska, umysł burzliwy a czułe serce, przylgnął do niej całą swoją namiętną naturą. Płomień, wiecznie szarpany miotami nienasyconych nigdy pragnień, oddał się w niewolę tej posągowej, zimnej duszy kobiecej. Kochał w niej wyśnioną kochankę; kochał w niej cnotę nieugiętą; kochał w niej rozum i kochał w niej ten wszystek jasny świat, ten cudny, ten, do którego ludzkość dźwigała się z mroków nędz i bólu, ten wytęskniony świat szczęścia.
Pani zaś dumna, wyniosła, o lotnej i niespokojnej imaginacyi, niepomiernych ambicyach a flegmatycznem usposobieniu, pozwalała się uwielbiać, darząc go niekiedy uściskiem dłoni lub czułej przyjaźni pocałunkiem braterstwa. I nawet była szczerze życzliwa, gdyż ten ognisty chłopak, uwielbiany już przez warszawskie pospólstwo, mógł w przyszłej insurekcyi odegrać wielką