Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —

ryi, i o Wszystkich Świętych; czekasz — nic; dołożysz pare pacierzy do Przemienienia Pańskiego; czekasz — a to ino pieski ochotnie piszczą do twoich torbów i dziewki gżą się za płotami; dodajesz jeszcze litanię — wynoszą ci dwa grosze, abo spleśniałą kromkę chleba! Abyśta juchy, poślepły i same jeszcze dziadów prosiły o wspomożenie. A to po takiem modleniu, to me samego gorzałka kosztuje więcej, coby se gardziel przepłukać!... Splunął ze złości.
— A bo to drugim lepiej, co? — ciągnął znów po zażyciu tabaki. — Jantek Kulik, a no ten z Dębów... wzion dworskiego proscaka... myślisz, że użył? a juści... chudo jucha była kiej pies dworski... całą tłustość można było wytopić do kwarty gorzałki... To zato go wzieny i zasądziły na pół roku siedzieć... I za co? Za marnego proscaka! Jakby to swyniak nie był też boskiem stworzeniem... i jakby to jedni mieli mrzeć z głodu, kiej drugie mają wszyckiego po grdykę... A przecież pan Jezus powiedział: Co weźmie biedny, to jakbyś dał dla mnie samego. Amen! Napijesz się, co?
— Bóg zapłać, kiej me już rozebrało zdziebko.
— Głupiś! I pan Jezus pił na godach. Pić, to nie grzech: — grzech ino schlać się, kiej swy-