Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 73 —

bolesnym dźwiękiem powietrze, ach tak znał ten głos, tak znał!
Stanął, przestał oddychać, przestał wiedzieć i pamiętać... a fabryka wołała go potężnym głosem gniewu:
— Wróć! wróć! wróć!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

W pół godziny później stał znowu na swojej windzie.
— Winda blich!
— Winda suszarnia!
— Winda apretura!
Huczała komenda w tej głębokiej studni, a pan Pliszka cichy, cichszy, niż zwykle i bardziej pokorny, jeździł, jak zwykle, równo, spokojnie, automatycznie.
Czasami tylko, gdy myślał o tych dniach buntów, płakał — ale płakał cicho, bał się, aby maszyny nie słyszały tej skargi.