Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.

— Ale co my teraz poczniemy ze sobą?
— Raz... dwa... trzy... Nie wiem, to już Józia głowa — odpowiedziała Korczewska, pochylając się nad szydełkową robótką. — Józio dobrze myśli o nas. Kończę te