Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
44
WŁ. ST. REYMONT

— Zobacz pan w egzemplarzu, pocóż z pamięci?
— Ha! ha! Pan jesteś, panie Zakrzewski... jasny blondyn, ha! ha! Ja nietylko nie mam egzemplarza, ale nawet afisza z tej sztuki nie widziałem na oczy, czytałem tylko o niej w pismach.
— Więc jakże u Pana Boga możemy ją zapowiadać i grać!
— Któż mówi o graniu? My ją zapowiemy, a przed samem przedstawieniem, kiedy już teatr będzie pełny, kiedy pieniądze będą w kieszeni, zaanonsuje się, że z przyczyn od nas niezależnych, sztuki tej grać nie możemy, a natomiast zagramy trzy jednoaktówki, zakończone mazurem! Co, planik zły?
— Plan dobry, spektakl na-