Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
118
WŁ. ST. REYMONT

najuroczyściej o rękę córki. Sądzę, że już mnie pani poznała trochę, że moje zamiary były...
— Historye! Dalibóg, że tylko napisać i przedstawiać! Historya, czysta historya! Gdzieś ja to czytałam, tylko nie pamiętam tytułu, że jakiś lord poszedł do cyrku, bo się zakochał w woltyżerce, ożenił się z nią potem, ale ona umarła. Bardzo tkliwa, rozrzewniająca historya, płakałyśmy z Lili nad nią całą noc.
Zakrzewski przerwał jej trochę niecierpliwie i zaczął gorąco opisywać swoją miłość.
— Wierzę panu i, jeśli Lili chce, to się pobierzcie, tylko dobrze się namyślcie, bo to sztuka nowa, niegrana, a role trudne!
Rozebrała się z salopy, zamie-