Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Panie Janie — umyślnie chciałam się z panem zobaczyć...
— Dziecko! błogosławię nieba, jeśli cię natchnęły tą myślą...
— Umyślnie chciałam się z panem widzieć, aby powiedzieć... — Mówiła cicho i z trudem, nie patrząc. Podchwycił ostatnie słowo i z radością w oczach dokończył:
— Aby mi powiedzieć, że mnie kocha... Droga, ukochana...
— Ażeby powiedzieć i prosić o wymazanie z pamięci tej fatalnej chwili, że to, co się stało, stało się jakoś niechcący i stało się źle... Jeżeli w mojej troskliwości dopatrzył pan coś innego, to mylnie... Jestem narzeczoną Józia i kocham go... Tak, kocham! — potwierdziła z mocą. — Byłoby podłością z mojej i z pana strony, gdybyśmy tego chorego oszukiwali — mówiła cicho, ale dobitnie, słowo po słowie.
— Więc? — spytał.
— Więc proszę pana... zapomnijmy.. bądźmy przyjaciółmi.