Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skawica przebiegła przez myśl chwila miniona. Więc miał ją przed chwilą w ramionach, przy swej piersi, całował, całował, czuje na ustach słodycz dotknięcia tych ust delikatnych, ciśnienie piersi młodych, zapach włosów. Dreszcz przebiegł go wzdłuż pleców, zaciskają się zęby, ramiona rozszerzają, a na usta i policzki powraca purpura. Kłucie ostre a delikatne czuje na skroniach, pod skórą, a potem dziwne ciepło rozchodzi się od serca po nim całym.
— Aduś, widzisz, jak to nie trudno o nieszczęście!
— A tak — odpowiada, nie wiedząc, co mówi. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, co się stało. Oblała się rumieńcem i, z oczami przymkniętemi, z piersią podaną naprzód, wstrząsana dreszczem, siedziała długą chwilę. Paliły ją usta. Doznawała czegoś nieznanego, czegoś, co jak płomień rozchodziło się po całem jej ciele. Serce biło przyśpieszonem tętnem. W uszach miała szum, w głowie chaos.