Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przyjdź, pani, wcześniej — to spróbujemy... — i odszedł.
Uradowana i szczęśliwa poszła do domu. Cały dzień była pod wrażeniem radości, że spełnią się jej marzenia. Już przed samem wyjściem do teatru zapukano do drzwi.
— Proszę — zawołała. Wsunęła się stara, chuda Żydówka, ubrana dość przyzwoicie, z ogromnem pudłem pod pachą.
— Dzińdobry panince...
— Dzieńdobry — odpowiedziała zdziwiona.
—- Może paninka co kupi? Mam dobre, tanie towary. Może co z biżuterji, może. rękawiczki! szpilki do włosów, massiw srebrne... może co? Mam różny towar, na różne ceny, a wszystko git, paryskie — trzepała prędko, rozkładając pudło na stole i bystro oglądając stojącą.
— Nic mi nie potrzeba.
— Co to panince szkodzi zobaczyć? Mam tanie rzeczy, ładne rzeczy, a może wstążek, karczki gipjurowe, pończochy,