Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LEKCJA ŻYCIA.

Prostopadłe promienie słońca nieciły taki żar, że aż trudno było oddychać, po- prostu dusiło.
Obłoki, powietrze, rozpalone do białości, stały bez ruchu, rozciągnięte nad ziemią, niby tuman białawego, mieniącego się pyłu. Drzewa o liściach obwisłych, powleczonych warstwą kurzu, stały jak obumarłe — biła od nich senność i wyczerpanie. Kurz pod stopami rzadkich przechodniów unosił się niewielkiemi kłębami i opadał leniwie, kładąc szarą powłokę na pnie kasztanów i trawniki parków.
Cienie nie zachęcały, pocentkowane plamami słońca.
Przy klasztorze panowała cisza, przerywana chwilami urywkami pobożnych