Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

proszę pana... Czemu mam przypisać przyjemność oglądania pana?
— Panie Naczelniku, jeśli mi wolno przypomnieć obietnicę łaskawie mi uczynioną, to...
— Ah! obietnica! przypominam sobie, przypominam! Proszę pana, zdawałoby się, że ja, jako naczelnik, mogę rozporządzać niejako posadami, które się otworzą, nieprawdaż?
— Ja sądzę, że w zupełności — odpowiedział, nie wiedząc, do czego to zmierza...
— A tu tymczasem jest wręcz przeciwnie. Na wakujące miejsce przysyła mi dyrekcja człowieka, wprost narzuca, i ja muszę go przyjąć.
— No, czasami to się przytrafia.
— Niedalej, jak wczoraj, narzucili mi. O, popatrz pan! — i podsunął Janowi przed oczy jakiś papier.
— Narzucili panu Naczelnikowi, kogo?