Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 243 —

„Teraz Maryś, takie ziąby —
Zskrzytwiałyby dziewosłąby;
Dam w wielkim poście...
da dana!
Dam w wielkim poście!...“

Dzwoniły młode głosy po rosie i we wszystek świat się niesły radosne.





VII.


Chłopy wracają!
Piorunem ta wieść runęła i kiej płomień rozniesła się po Lipcach!
Prawda–li to? I kiedy? I jak?..
Nikto jeszcze nie wiedział.
To jeno pewne było, że stójka z gminy, któren jeszcze przed wschodem leciał do wójta z jakimś papierem, rzekł o tem Kłębowej, wypędzającej właśnie gęsi na staw, ta się w ten mig rzuciła z nowiną do sąsiadów, zaś Balcerkówny rozkrzyczały od siebie najbliższym chałupom, że nie wyszło i „Zdrowaś“, a już całe Lipce zerwały się na nogi, trzęsąc radosną wrzawą, aż się zakotłowało w izbach.
A rano było jeszcze, tyle co się świt przetarł, i majowy, wczesny dzień wstawał, jeno że jakiś poczerniały i mokry; deszcz mżył kiej przez gęste sito i pluskał cichuśko po rozkwitających sadach.