Ale gdzie to pójdzie, dokąd?
Dookoła stał świat otwarty, ale tak straszny, tak nieprzenikniony, tak obcy i głuchy, że zamierała w bojaźni! jako ten ptaszek, kiej go chłopaki przychwycą i pod garnczek wsadzą.
To i nie dziwota, że z tego wszystkiego garnęła się do Antka, choć go miłowała jakby jeno ze strachu i rozpaczy: bo wtedy, po onej nocy strasznej, po ucieczce do matki cosik pękło w niej i pomarło, że się już nie wyrywała do niego całą duszą jak przódzi, nie biegła na każde zawołanie z bijącem sercem a radością, a jeno szła jakby z musu niewolenia, a i bez to, że w chałupie źle było i nudno, a i bez to, że na złość staremu, a i bez to, iż się jej widziało, że wróci to dawne, wielkie miłowanie — ale na dnie głębokiem serca krzewił się zjadliwy kiej trutka żal do niego, iż to wszystko, co ją spotyka, te smutki, zawody, to całe ciężkie życie, to przez niego; i ten jeszcze boleśniejszy, cichszy i nigdy niewypowiadany żal, że on nie jest tym, jakiego w sobie umiłowała — dziki, szarpiący żal zawodu i rozczarowania. Przecież się jej widział raniej jakimś inszym, takim, któren do nieba unosił umiłowaniem, zniewalał dobrością i był ponad wszystko na świecie najmilszy, a tak różny od drugich, że zgoła do nikogo niepodobien we wszystkiem — a teraz widział się jej takim samym jak i drugie chłopy, gorszym nawet, bo się go barzej bojała, niźli Boryny, bo ją straszył ponurością swoją i cierpieniem, a przerażał zawziętością. Bojała się go, wydawał się jej dzikim i strasznym, kiej ten zbój z lasów; jakże, sam ksiądz
Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom II.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.
— 322 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/8e/W%C5%82adys%C5%82aw_Stanis%C5%82aw_Reymont-Ch%C5%82opi_Tom_II.djvu/page322-652px-W%C5%82adys%C5%82aw_Stanis%C5%82aw_Reymont-Ch%C5%82opi_Tom_II.djvu.jpg)