Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/257

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 247 —

    darstwem, gospodynią teraz jesteś, na twojej głowie wszystko... no nie bucz, nie... — ujął jej głowę i głaskał a przyciskał do piersi, a hołubił...
    — Pojadę do miasta, to ci trzewiki kupię.
    — Kupicie, tatulu? naprawdę kupicie?...
    — Kupię ci, kupię ci i co więcej, ino dobrą córką bądź, o gospodarstwie pamiętaj!
    — To i na kaftan mi kupcie, taki, jak ma Nastusia Gołębianka.
    — Kupię ci, córko, kupię...
    — I wstążek, ino długich, bobym nie miała na wasze wesele.
    — Co ci ino potrza, mów, a wszystko miała będziesz, wszystko.





    XI.


    — Śpisz to, Jaguś?...
    — A bo to mogę. Ocknęłam na rozświcie i cięgiem mi w głowie stoi, że już dzisiaj wesele... aż wierzyć trudno.
    — Markotno ci, córko, co? — spytała ciszej... z lękliwą nadzieją w sercu...
    — Coby zaś markotno miało być! ino, że od was trzeba mi iść, na swoje...
    Stara nie odrzekła, stłumiła w sobie żal, jaki nagle ją przewiercił, i wstała z pościeli, przyodziała się byle jak i poszła do stajni budzić chłopaków. Zaspali nieco