Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 218 —

nące, tak ci, duszo człowiecza, do Jezusa iść po radość, po wesele, po zwiesnę i ono przyobleczenie wieczne.
„Jako tę ziemię rodzącą a strudzoną ogarnia słońce — tak ci Pan przyhołubi duszyczkę każdą, że nic jej zimy, nic jej bolenie, nic jej śmierć sama...
„Hej! bo ino płakanie jest na tej ziemice, jeno żałość a turbacja!
„I złość jako te osty się pleni i w bory urasta!
„A wszystko próżne jest i daremne — jako to próchno, jako te pępuszki, co je na wodzie wiater wydyma, a drugi je zasię precz żenie“.





X.


...Na ambonie i każdemu zosobna to mówię, ale wy jak te psy, tylko nastajecie jeden na drugiego, tylko... — wiatr resztę słów wepchnął mu do gardła, że ksiądz się srodze zakaszlał, a Antek nic nie rzekł, szedł wpodle i wypatrywał w mrokach, pomiędzy drzewami.
Wiatr się podnosił coraz mocniejszy, przewalał się po drodze i tak bił w topole, i miotał niemi, aż się przyginały z jękiem i szumiały rozsrożone.
— A mówiłem jusze — zaczął znowu ksiądz — żeby sam kobyłę zaprowadził do stawu, to ją naprzód wypuścił — no, i zapodziała się... Ślepa przecież, zalezie gdzie między płoty i jeszcze nogi połamie. — Biadał