Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/212

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 202 —

    — A hycel, psie krótki! Sprzedał naszą porębę, sprzedał! — krzyknął Boryna i w zapamiętałości grzmotnął butelką o ziemię.
    — Sprzedał! Prawo jest i na dziedzica i na kużdego, prawo jest... — bełkotał pijany Szymon.
    — Nieprawda! ja, wójt, wama mówię, że nieprawda, to wierzcie!
    — Sprzedał, ino że wziąć nie damy, jak Bóg na niebie, nie damy! — wołał Boryna i bił pięścią w stół...
    Młynarz poszedł, a oni jeszcze długo w noc radzili i odgrażali się dworowi.





    IX.


    Zbiegło dni parę od zmówin Jagusinowych.
    Deszcze ustały, drogi ociekły i stężały nieco, wody spłynęły, że ino po brózdach, a gdzie niegdzie i po nizinach a łęgach, siwiły się mętne kałuże — kiej te oczy zapłakane...
    Nadszedł dzień Zaduszny, szary, bezsłoneczny i martwy, że nawet wiatr nie przegarniał zeschłemi badylami, ni chwiał drzewami, co stały ciężko pochylone nad ziemią...
    Bolesna, głucha cisza przygniotła świat.
    A w Lipcach już od rana dzwony biły wolno a bezustannie, i żałosne, rozbolałe dźwięki pojękiwały po omglonych, pustych polach; ponurym głosem żałoby wołały w ten dzień smętny, w ten dzień, co wstał