Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 73 —

Wielgi mi honor! Nie płacą podatków, most się popsowa, wścieknie się pies, który weźmie kłonicą po łbie — kto winowaty?... Sołtys winowaty, do śtrafu sołtysa ciągają! Hale jest profit! Dosyć ja pisarzowi i do powiatu nanosił i kur, i jajków, i gąskę niektórą...
— Prawdę mówicie, ale Pietrkowi wójtostwo do grdyki nie wraca, nie; grontu już dokupił i stodółkę dostawił i konie ma kiej te hamany!...
— Juści, ino niewiada, co mu z tego ostanie, kiej się urząd skończy...
— Myślicie...
— Oczy swoje mam i miarkuję se zdziebko...
— Dufny ci on w siebie i z dobrodziejem koty drze.
— A że mu się darzy, to ino bez kobietę; on se wójtuje, a ona w garści wszystko dzierży.
Milczeli znowu z pacierz dobry.
— A wy to nie poślecie z wódką do której?.. — zapytała ostrożnie.
— I... nie bierą mę już ciągotki do kobiet, za starym...
— Nie powiadajcie po próżnicy! Ino ten stary, co się ruchać nie może, łyżki sam do gęby nie doniesie i na przypiecku se dochodzi... Widziałam, kiejście worek żyta nieśli.
— Juści, żem w sobie krzepki jeszcze, ale któraby ta poszła za mnie?...
— Któren nie probant — co wie? Obaczycie!
— Starym, dzieci dorastają... a pierwszej z brzegu nie wezmę...