Strona:Władysław Staich - Św. Jacek.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiadomo jednak, czy owo powitanie doszło do skutku rzeczywiście w bramach miasta, gdzie robiono przygotowania, czy też w kościele św. Trójcy, albo w katedrze, dokąd schronić się musieli wszyscy oczekujący przed straszną ulewą, jaka w chwili zbliżania się Jacka spadła nagle na miasto, o czem wspomina stare podanie przechowywane w krakowskim cechu szewskim. Wedle owego podania, z chwilą zerwania się ulewy, wszyscy zebrani pouciekali, chroniąc się do domów i kościołów. Przy bramie wytrwali tylko szewcy, dzierżący baldachim. Zjawiący się nagle pośród ulewy Święty, dowiedziawszy się o nieudałych przygotowaniach, pochwalił wytrwałych mistrzów szewskiego kunsztu i powiedział: „Nasz cech będzie zawsze najwierniejszy“. I sprawdziły się słowa Jackowe, albowiem od lat siedmiuset cech krakowskich szewców zawsze wiernie dotrzymuje placu i w czasie wszystkich procesji dominikańskich wytrwale nasi baldachim.
Drobny, ale wiele mówiący szczegół, wymownie świadczący, z jakim zapałem witało Jacka miasto Kraków.
Tymczasem biskup Iwo, wielce uszczęśliwiony powrotem Jacka, a zwłaszcza jego przynależnością do zakonu dominikańskiego, na którym budował wiele najlepszych nadzieji, począł się