Strona:Władysław St. Reymont - Pisma IX - Nowele.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 77 —

— Jerzy, Jurek, Jur; Jerzy kochanek i uwodziciel słynny, Jerzy inteligencja bez zarzutu, Jerzy złoty młodzieniec, promotor bib i łajdactw, chluba rodziny; i ten, Jerzy smutny, zblazowany schyłkowiec, mizantrop, ten ogłupiały, kąsający wciąż siebie Jerzy — przestanie istnieć. Nie będzie nic z jego cnót i grzechów. Nie będzie Jerzego — nie będzie — szeptał w delirjum nieprzytomności i sarkazmu, szarpiącego mu nerwy.
Z pewną lubością widział się już w kałuży krwi i chłodnym spokoju śmierci, ale mu uporczywie przysłaniały oczy jakieś odbicia, których nie mógł rozpoznać kształtów ani barw. Chwytał je, jak mógł i skupiał, aż ujrzał, i krzyknął ze zdziwienia.
— Djable, ty mnie kusisz!...
Zobaczył najdokładniej swoją rodzinną od dzieciństwa niewidzianą wieś — i jakby na falach wspomnień przypłynęły mu szumy lasów i zaśpiewały swoją pieśń głęboką — i jakby te wszystkie głosy ziemi, drzew, radości dzieciństwa szczęśliwego, blasków, zlewały się w jeden słodki, orzeźwiający ton, że się zagłębił w niego i zasłuchał.
— Djable, ty mnie kusisz! — szeptał, ale już z biernością poddając się wrażeniu.
— Cóż to szkodzi. Romantyczna śmierć na łonie przyrody cacanej — drwił.
— Byle bydlę, gdy go samiczka zdradzi, pali sobie w łeb w tych plugawych murach. Zrobię