Strona:Władysław St. Reymont - Pisma IX - Nowele.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —

mi nie zdaje sobie sprawy z tych ciemnych, wnętrznych porywów, drgań świata w sobie. Zresztą, uświadamianie jest mu niepotrzebnem, dość ma zwykłej nędzy dnia. Zresztą jest mi wszystko zupełnie obojętnem.
— Co myślisz robić z sobą?
— Pożegnam Europę, jak tylko będę mógł najprędzej.
— Nie będzie ci żal nas? ziemi?
— Przemogę; jestem już prawie obcy. Pracuję nad sobą.
— Majątek sprzedasz?
— Nie. Nie miałbym odwagi. Przedłużę kontrakt z dzierżawcą.
— Zostań; to także jest powinnością.
— Nie mogę... Kiedym przed dwoma laty uciekał stąd, tom myślał, że umrę bez tego szmatu pól i lasów — później wykopywać zacząłem z siebie to przywiązanie. Dzisiaj czuję, że mam jedno jarzmo mniej. Tyle tu wspomnień na każdym kroku, że nie umiałbym chodzić, nie krwawiąc sobie serca. Zresztą, chcę być wolnym, wolnym od wszystkiego...
Szli czas jakiś w milczeniu, wąską, oślizgłą ścieżką pomiędzy polami, wiodącą wprost do dworu Kurońskiego. Zaczynało się na dobre ściemniać. Nagle Antoni zapytał cicho:
— Więc mnie nie potępiasz?
— Za cóż? że jesteś nieszczęśliwym? Żal mi cię tylko, jak mi jest żal każdej dobrej duszy, która