Strona:Władysław Sebyła - Pieśni szczurołapa.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że gdzieś na mokrem polu, na trawiastej łące,
Telefonista wbity w sieci drutów, dzwonków,
Zasłucha się w źródlany śpiew szarych skowronków...
...I bluźnie, jak bluźnierstwem — krwią w niebo gorące!...

Że młode, zdrowe chłopy, jak najgrubsze ziarno,
Będą sypać się w brózdy piaszczyste na marne,
Sypać się piachem, prochem... Nic z nich nie wyrośnie
...Tylko nikła trawka o wiośnie.

Tylko tego nie widać, nie widać na planie,
że tam są ludzie, ludzie — nie tylko kompanje,
I że krew jest czerwona, czerwona i dymi,
I że zalewa mapę jeziorem olbrzymiem.