Ta strona została uwierzytelniona.
I
Nieraz jesienią, idąc po ugorze
Pośród jałowców osendziałych śniegiem,
Widziałem ptaki, lecące szeregiem
Gdzieś nad nieznane, południowe morze...
Oczy za nimi gubiłem w przestworze,
Goniąc myślami za ich chmurnym biegiem:
Gdzie one spoczną, i nad jakim brzegiem?
Czy nowe życie znajdą, czy śmierć może?...
I długo stałem, zapatrzony w dale —
Aż cały smutny ten różaniec ptasi
W krople się stopił i zginął w przeźroczu...
Wówczas się ku mnie zbiegły wszystkie żale,
Tęsknice za tem nieznanem, co gasi
Wieczne pragnienia i łzy ściera z oczu...