Strona:Władysław Orkan - Opowieść o płanetniku.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może chlebuś bieluteńki, pachnący bardzo... Żenie już żenie, już jest niedaleko! Jeszcze przez te jałowce... Już wiem, co mi powie... Powie mi tak: „Naści juzynę, boś tak długo czekał... Niech ci sie nie cnie... Weź i jedz“...
Nagle sen prysnął — a on uczuł w strachu wielkim, że go coś porwało za włosy... Ktoś mu nad uchem wrzasnął:
— Tuś mi! psiakrew sobacza...
I dostał znów juzynę, o jakiej nie śnił...