Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiący na plebanii proboszcz z sąsiednich Dzierzkowic mówił, że uszedł ledwo, a wieś jego w zgliszczach. To samo wsie okoliczne.
— Ludzi zajmują, strasząc ich Niemcami, a potem palą. Tak wszędy, gdzie jeno czas mają. — Gdy naród strachów ich nie słucha, to gwałtem zagarniają.
— W jakim celu to czynią?
— Trudno cel jaki dojrzeć. Dzicz i koniec.
Dochodził nas grzmot armat od strony północnego wschodu. Długo w noc trwało owe pogłośne dudnienie.
Rano dnia następnego (19) zaczęło się ulewą. Armat nie słychać. Rozkazem wczesnym na godzinę 6 min. 40 naznaczony jest przegląd pułku przed Komendą korpuśną. Przegląd wypadł mimo ulewnego deszczu zadawalniająco. Poczem rozkaz wymarszu (na g. 11), w którym powiedziano, że »Moskale cofają się na całej linii« i że idziemy do Urzędowa, gdzie spotkamy się z Brygadą pierwszą.
Deszcz ustał, lecz pochmurnie. Wyruszywszy z Księżomiesza drogą błotnistą pod górę, dążymy dalej przez działy-rozłogi w kierunku oznaczonym, północno-wschodnim. Pułkownik z adjutantem swym i paru ordynansowymi pojechał naprzód. Zastępstwo objął kap. Galica.
Pochmurność nieba, osęp pól po deszczu i cieżkość drogi nie usposabia weselnie. — Dążą szeregi w milczeniu. Nic też szczególniejszego oczom błądzącym nie podpada. Dopiero w połowie drogi, gdy