Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się i zechce dłuższy opór stawić. Niespodzianką przeto padł na nas późną nocą rozkaz: Wymarsz o 6 rano. Za Bug!
Szybkim marszem zbliżał się pułk ku Bugowi. Nadarzony po drodze przewodnik, stary chłop, siwy, unita, dreptał pobok konia pułkownika i poruszony tą chwilą niespodziewaną, spowiadał się w odstępach:
— Siedziałem w tiurmie. Byłem bity, katowany. Ciało miałem ścięte, że od kości odchodziło... za wiarę. Wytrwałem wszystko. I oto dożyłem chwili, że dzieci moje, wnuki...
O godz. 3. min. 15 po południu tegoż dnia, 19. sierpnia, stajemy nad nurtami Bugu pod Niemirowem. Dzień pochmurny, deszczyk mży — lecz radość w sercach. Wstępujemy z Korony na Litwę! Wydaje się to snem.
Szeregi wchodzą na pontony mostu. Wkraczają na brzeg wysoki, na ziemię Grodzieńską.
A potem rozsypem dróg przez jakieś mijane wsi, koło dziwacznych cerkwi, pełnych krzyżów cmentarzy...
Odsadził się pułk marszem daleko od brzegów rzeki.
Pod noc wszedł w bory pod Zalesie.
Tam biwak uczyniony — namioty porozpinane — deszcz pada. Ogniska trzaskają wysokie — w kadzielnym fiolecie las.
Wkrótce po wieczerzy ustaje gwar. Przygasają ogniska. Znużenie obala żołnierzy na mokre mchy.
Uciszył się już obóz, gdy Komenda pułku odbiera