Strona:Władysław Mickiewicz - Emigracya Polska 1860—1890.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i mogła jak najrychlej być przeniesiona z Genui do innego miasta«.
Powołanie Marcelego Lubomirskiego wywołało niemałe zdumienie i zaniepokojenie w Polonii paryskiej. Przeszłość Lubomirskiego nie zdawała się go kwalifikować do żadnej roli politycznej a trzeba było całej lekkomyślności Mierosławskiego, aby takiego Mentora narzucać młodzieży. Głośny ten utracyusz strwoniwszy olbrzymi majątek, uciekł z Rosyi przed wierzycielami: lecz że nigdy nikt nie mógł mu odmówić pieniędzy, żył na wielką skalę, zaciągając ciągle nowe długi. Seweryn Gałęzowski opowiadał, że kiedy Lubomirski pierwszy raz się u niego zjawił, to na sam widok jego biletu wizytowego, rzekł do siebie: »znam cię ptaszku! Wiem poco przychodzisz, ale odemnie nic nie dostaniesz«. Po pięciu minutach rozmowy już zdecydował, ile mu pożyczyć; w dalszym ciągu rozmowy sumę tę podwoił. Lubomirski pożegnał go, o nic nie poprosiwszy. Po jego dopiero odejściu zdał sobie sprawę, że jak bankier jaki otworzyłby mu swoją kasę.
I król i Cavour i Ratazzi i deputowani włoscy z wszystkich stronnictw przepadali za Lubomirskim. Otrzymywał bez żadnej trudności dla szkoły różne ułatwienia; podwoje ministrów otwierały się przed nim. Chętnie pomagał rodakom, oszukiwał wyłącznie cudzoziemców, lecz bezkarnie nie mogło mu to zbyt długo uchodzić. Wybór taki musiał z czasem emigracyę skompromitować. Młodzież zażądała oddania kierownictwa szkoły Wysockiemu, co też nastąpiło 23-go marca. Szkoła liczyła stu uczni, komendantem jej był A. Fijałkowski, dowódzca w 1849 r., legii polskiej w Rzymie. Wszyscy przewidywali, że się szkoła nie utrzyma. Jakoż 1-go czerwca 1862 r. Ratazzi napisał do Wy-