Strona:Władysław Matlakowski - Wspomnienia z Zakopanego.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

linij słojów, ale tylko ponad ich miękką częścią, twarda warstwa nie posiada igieł. Dłuższe, pozginane badyle wyglądają jak pałąki koszyczków, pogrążone w źródle Sprudlu. Gałązki smreczyny stanowią wspaniałe, białe kity, podobne do kit kwitnącej mimozy; każda igła obsypana bielą i zakończona okrągłą perełką, tak, że całe gałązki wyglądają jak robótki paciorkowe. Z gąszczu młodzieży smrekowej strzelają pióra leciutkie i powiewne, śnieżnej białości, — to oszadziałe modrzewie.
Niemiłe spotkanie: droga wązka, twarda jak z granitu, a wysoka, — trzeba się minąć — i to na samym mostku — z furą wiozącą długiego smreka, powożoną przez chłopca, któremu wypadło jechać pod górę i od brzegu przepaści. Mijając, zjechał z drogi i spadł zadniem kołem; wóz oparł się o przechyloną baryerę. Myśmy przejechali, ale chłopczyna, usiłując wyjechać, znalazł się poza drogą. Tu okazała się zgodność, uczynność górali powożących i wzajemna wyrozumiałość. Nie usłyszysz tu słowa przekleństwa, pomstowania; trudna pomoc,