Strona:Władysław Ludwik Anczyc - Zakopane i lud podhalski.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

proszą go siadać i nie tytułują się inaczéj jak „moi piękni“ albo „moi kochani.“ Jeżeli sąsiad od sąsiada żąda jakiéjś przysługi, jak np. pożyczenia koni, a tamten nie ma ochoty dać, to nie odmawia nigdy wprost, ale szuka jakiegoś wybiegu i to tak, aby żądający nie domyślił się nawet że mu odmawia.
Lud podhalski w ogóle nie jest pracowitym i woli zarabiać przemysłem, aniżeli ciężkim znojem około roli. Każdy zamożniejszy gospodarz woli nająć robotnika do kośby, sieczenia lub młocki, aniżeli sam się trudzić robotą. Miléj mu siąść i gawędzić z gościem lub sąsiadem. Niekiedy podczas polnych robót idzie w pole na chwilę, lecz wkrótce wraca, pozostawiając pracę najemnikowi. Ztąd téż skwapliwie chwyta każdy łatwiejszy zarobek, jak np. furmankę, lub towarzyszenie gościom na wycieczki w góry. To ostatnie najbardziéj podoba się góralom; bo najprzód przez cały dzień nie nie robią, oprócz noszenia jadła i odzieży za gośćmi i rozpalania ognia, a powtóre nagawędzą się do woli, najedzą i napiją dobrych rzeczy. Niemniéj lubią furmankę i włóczęgę po świecie za handlem; lecz bawią w tych podróżach krótko i do swych gór tęskniąc bardzo, rychło wracają.