Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 38 —

pistolety tureckie przedziwnej roboty, całe w srebrze i w słoniowej kości, mam dywdyki, dywany najpyszniejsze. haremowe; bławaty, adamaszki, szale i klejnoty, że się od nich nie oderwą oczy najpiękniejszej i najbogatszej pani....
— Nie kupię nic, daremnie czas tracisz panie Szachin.
— Szachin nigdy czasu daremnie nie traci, a kto z nim łaskaw pomówić, także czasu nie będzie żałował pewnie. Ja nietylko przedaje, ja chętnie kupię także....
— Nie mam nic do przedania....
Szachin chwilkę milczał, popatrzył przenikliwie na oficera, a potem podsuwając się naprzód, rzekł nieco cichszym głosem:
— Panie kapitanie, pan się mylisz. Pan mi możesz odprzedać coś takiego, czego pan sam nie kupiłeś, co pana nic nie kosztowało, o czem pan nie wiesz, i za cobyś pan bez Szachina nigdy nic nie dostał....
Zagadkowe te słowa, wyrzeczone półszeptem, ale powoli i z pewnym tajemniczym naciskiem, zajęły nieco uwa-