Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 357 —

żał do spisku. Powitano ich tu strzałami; zbójcy uzbrojeni dobrze bronili się z zaciętością do ostatniej krwi kropli. Trzech ubito; sam stróż ciężko ranny, indagowany przed śmiercią, zeznał, że najął ich do tego morderstwa człowiek jakiś obcy. Nazwiska złoczyńcy nie znał, wiedział tylko że miał czekać na Fogelwandra lub na jego zwłoki w janczynieckiej karczmie. Według dokładnego opisu osoby, który podał umierający zbrodniarz, nie pozostawała żadna wątpliwość, że to był Szachin...
Wysłano natychmiast patrol konny do wskazanej karczmy, ale nie znaleziono tam już handlarza dusz. Poprzestać musiano na tem, że rozesłano natychmiast do wszystkich okolicznych i nadgranicznych pikiet i forwachtów rysopis Szachina, z rozkazem, aby go w razie przydybania aresztowano i przystawiono do Kamieńca.
Nazajutrz po tym wypadku, który przekonał Fogelwandra, że zemsta Szachina ustawicznym gromem wisi nad jego głową, otrzymał nasz oficer wezwanie, aby stawił się w sztabie fortecznym,